25.04.2015

Dwa błędy, brak szczęścia - przegrywamy mecz z liderem ligi

SPARTACZ - PARTYZANT  2:1 (1:0)

bramki: Artek - 1

skład: Krzysiek (bram), Dawid, Kuba, Bogdan, Daniel, Wacek, Alek, Bartek, Artek

Futbol jest okrutny czasami ; drużyna lepsza, mająca więcej sytuacji z gry potrafi przegrać mecz. Dziś tak właśnie było - mieliśmy więcej sytuacji strzeleckich, które nie wykorzystaliśmy a dwa błędy indywidualne - Bogdana w pierwszej połowie (błędne rozgrywanie) i Artka w drugiej połowie (wyjście do strzału wolnego po kontrowersyjnym rzucie wolnym i w efekcie przepuszczenie piłki między nogami) dały rywalowi dwie bramki i wygraną w meczu.
Początek był obiecujący - dobrze rozgrywana piłka i pilnowanie defensywy przez Partyzantów szczelnie zamurowało ich bramkę i choć rywal podchodził blisko to nie miał okazji strzeleckich. Partyzanci liczyli na kontry i te były - kilka wrzutek Bartka w pole karne na Artka mogło się skończyć groźnie -  w jednej sytuacji Artek uderzał z głowy tuż przed brmką i Bóg tylko wie dlaczego ta piłka nie wpadła do siatki. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i po błedzie w obronie Spartacz zdobywa pierwszą bramkę.
Po zmianie stron próbujemy ponownie zdecydowanie atakować bramkę rywala - Alek strzela groźnie ale bramkarz wybrania piłkę ; potem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Artek wyskakuje wyżej niż obrońcy rywala i z główki uderza w poprzeczkę. W końcu, po szybkiej akcji z pierwszej klepki, Dawid wpada w okolice pola karnego i odgrywa do Artka, który z bliska uderza celnie i mamy wynik 1:1.
Rywal ciśnie, my też próbujemy swoich szans, gra toczy się sporo w środku boiska. Pod koniec meczu, przy zamieszaniu bramkowym, Kuba wślizgiem próbuje zablokowac strzał rywala, który trafia go w bark - Spartacz domaga się "ręki" i wolnego z 15 metrów. Jak to zwykle bywa, ulegamy i zawodnik Spartacza strzela płasko po ziemi. Normalnie piłka nie powinna przejść muru ale w tej sytuacji Artek wyłamał się i ruszył do niej, chcąc zablokować strzał a w efekcie piłka przeszła mu pomiędzy nogami i wpadła do bramki. Jak pech to pech. W ostatnich minutach, mimo naporu Partyzantów, nie udaje się wyrównać i w końcu przegrywamy spotkanie, kŧóre można było wygrać.
Po przegranym spotkaniu frustracja sięgnęła zenitu i tylko spotkanie pomeczowe przy piwku części partyzantów trochę ostudziło emocje ; trzeba sobie przyznać szczerze że tą przegraną prawie zaprzepaściliśmy sobie szanse na awans do pierwszej ligi.

Brak komentarzy: