Tak więc przeżyjmy to jeszcze raz!
W
październikową niedzielę, pod krakowskim słonecznym niebem,
spotykamy się na Turnieju o Pietruszkę. Miejsce szczególne dla
wszystkich zagorzałych fanów, amatorskiej piłki. Stadion Korony po
raz kolejny gości sympatyków piłki skopanej, tym razem w
wykonaniu ludzi z różnych kontynentów. Na linii startu stawiają
się liczne ekipy, ale jak to bywa niektórzy docierają w ostatniej
chwili, zwłaszcza że na gwiazdy trzeba czekać najdłużej. Parę
minut po dziesiątej uroczyste otwarcie całego przedsięwzięcia,
przemówienie Kuby głównego organizatora, a następnie kapitanowie
każdej z drużyn wygłaszają swoje ciepłe słowa, dla wszystkich
uczestników. Po tym ceremoniale następuje losowanie grup całego
turniej, największą niespodzianką jest gra w jednej grupie dwóch
drużyn z półwyspu skandynawskiego. Korona to doskonałe miejsce do
spotkania i odnowienia starych znajomości z pierwszych edycji
PE.
Partyzant
jak zwykle stawia się w bardzo szerokim składzie oraz apetytem na osiągnięcie jak najlepszego wyniku w całej rywalizacji. Skład
jak zwykle eksperymentalny, do ostatniej chwili czekamy na bramkarza,
nadwyżka zawodników powoduje że niektórzy mogą wspomóc inne
drużyny, które mają braki kadrowe. Bartek miga się od grania i
dowodzi gwizdkiem odliczając czas zawodów, nawet mu to sprytnie
wychodzi. Na zawody z Bieszczadów przypałętał się Bober. Na
trybunach spotykamy również ostoję Unicorna, Adama którego
przekupili Dziatki do swojej drużyny, żeby zagrać parę minut.
Ostatecznie Partyzant ląduje w grupie B, z takimi przeciwnikami jak:
Anarchokomuna,
Kobiece Dziatki oraz mistrzów z Angoli, los bywa przewrotny jak i
również wyniki o których dalej w rozwinięciu.
Faza
grupowa - mecz
nr 1 :
Partyzant
– AnarchoKomuna 0-0
Rozpoznanie
rywala
Pierwszy
mecz na turnieju toczył się w iście ślimaczym tempie. Przeciwnicy
badali się nawzajem, jakby pierwszy raz ze sobą grali, pomimo
tego że obie drużyny toczą ze sobą boje już przez dłuższy
okres swojej przygody z Podgórską
Ekstraklasą.
Na to spotkanie przeciwnicy pojawili się w bardzo silnym i
wyrównanym składzie, zaskakując swoim zaciekłem oporem pod
naporem partyzanckich ataków, często groźnie kontrując.
Kilkukrotnie piłka mija o milimetry słupek przeciwników, jednak
ani razu nie trafia do siatki. Cała drużyna dociera się grając po
raz pierwszy w takim składzie. Liczne zmiany pozycji i formacji
robią duże spustoszenie w szeregach przeciwnika, który
rozpaczliwie się broni. Pewnym punktem Anarchokomuny
jest bramkarz który wnosi sporo spokoju w drużynie przeciwnika i jednocześnie wyprowadza szybkie i groźne kontry. Ostatecznie z
dużą
dozą niesmaku obu drużyn, na tablicy wyników widnieje całe zero
do zera.
Mecz
nr 2 :
Partyzant
– KobieceDziatki 2-0 (Artek
-2)
Kontrowersji
ciąg dalszy
Na
drodze Partyzanta staje bardzo dobrze znany przeciwnik wspomagany
przez kobiece piłkarki uczestniczące w turnieju, na dodatek w
pełnej sprawności jest Mario, oraz najnowszy nabytek Adam z
Unicorna.
Od pierwszych minut staramy
się zaatakować wysoko przeciwnika i zdobyć pierwszą bramkę
turnieju. Cały czas jest
blisko ale
wciąż bez bramki.
Dopiero
w drugiej połowie pojedynku Bober zagrywa długą, wysoką piłkę
do Artka, który wyprzedza bramkarza i muska piłkę głową, która
ląduje ostatecznie w bramce. Ciśnienie zeszło z całej drużyny,
kolejne zmiany wprowadzają rozluźnienie w szykach obronnych, co
wykorzystują przeciwnicy wypuszczając zawsze groźnego Mario.
Otrzymawszy piłkę z głębi pola, mknie jak szalony w stronę
bramki Bartka, ale…. to pojawia się ręka Bobera, który to już
raz… Mario pada jak długi, chwila refleksji i ocena sytuacji na
chłodno, byli inni obrońcy, kończy się na wolnym, soczysty strzał
poszkodowanego i chwyt brakarza. Chwila oddechu i ostatnie sekundy
meczu i rajd Artka w swoim starym stylu, odpalając rockowe turbo,
mija
Waldka na obronie i uderza płasko w długi róg,
ustalając wynik meczu.
Mecz
nr 3 :
Partyzant
– Angola 0-0
Nam
strzelać nie kazano
Mecz
z Mistrzami. Już sama zapowiedz wskazuję na bardzo ciężkie
spotkanie.
Tak też było, pomimo tego że przeciwnik był osłabiony, jak to
głosił kapitan drużyny. Mecz rozgrywany w wyścigowym tempie,
podkreślają to wszyscy sympatycy oglądający to spotkanie. Atak za
atakiem pod bramką jednej jak i drugiej drużyny, cały czas ogromną
ręką wychodzą bramkarze obu drużyn, naszego
Bartka-bramkarza
raz ratuje słupek i jego szybka reakcja, a drugim razem piłkę
wybija z linii Piotrek.
Żeby nie było mieliśmy również swoje szanse, czy to z kilku
metrów Artek oraz Szymek jak i też z drugiej linii Piotrek, Kuba
i
Wojtek.
W
ostatniej akcji meczu Piotrek silnie zagrywa do Artka, który z
metra...przebija piłkę nad poprzeczką ; ostatecznie
wynik kończy się bezbramkowym wynikiem. Zadowala to obie
drużyny przed finalnymi meczami. Partyzant kończy fazę grupową
bez straty bramki,
i to trzy mecze pod rząd, chyba tak dawno nie było w oficjalnych meczach. Czas na szybką regenerację, odwiedziny w bufecie pod namiotem organizatorów, łyczek złotego płynu regeneracyjnego i pogawędki na trybunach.
i to trzy mecze pod rząd, chyba tak dawno nie było w oficjalnych meczach. Czas na szybką regenerację, odwiedziny w bufecie pod namiotem organizatorów, łyczek złotego płynu regeneracyjnego i pogawędki na trybunach.
Faza
Pucharowa
Mecz
nr 4:
Partyzant
– Los Latinos 0-1
O
jedną bramkę za dużo…
Pierwszy
mecz ćwierćfinałowy w całym turnieju, wielkie nadzieje i wielkie
szanse na ogólny triumf. Rozpoznawanie rywala, delikatne ataki,
soczyste strzały, to za mało na hiszpańską mieszankę
tiki-taki z włoskim catenaccio. Przeciwnicy sprytnie wykorzystują
lukę w formację Partyzanta i posyłają kąśliwy strzał na bramkę
Bartka, który rozpaczliwie interweniuje, trąca piłkę do której
dopada na wślizgu Bober, aby wybić, ale napastnik przeciwnika
doskonale kontroluje, piłkę i umieszczając ją w bramce. Pierwsza
bramka stracona w całym turnieju, pobudza do dalszego działania.
Piłka cały czas praktycznie krąży na stronie przeciwnika,
ocierając się o słupek oraz końce rękawic bramkarza przeciwnika.
Atak za atakiem, w końcówce spotkania, ustawienie
hiper-mega-ultra-ofensywne jeden bramkarz, jeden obrońca i reszta w
ofensywnie. Niby wszystko fajnie, ofensywnie, atakująco, ale bez
bramki, i tak do ostatniego gwizdka. Lekki niedosyt? Raczej wielkie
rozczarowanie całego turnieju. Partyzant po raz kolejny kończy
spotkanie z niekorzystnym wynikiem.
Post
scriptum
Miało
być tak pięknie, a wyszło jak zwykle, jeśli chodzi o stronę
sportową, w sferze duchowo-emocjonalnej jesteśmy zwycięzcami.
Spędzamy wspólny czas w sympatycznej atmosferze. Śmiejemy się z
własnych kiksów, z trawy co nas sama kiwała, wspominamy stare
dobre czasy. Kuba już trenuje nowe pokolenie Partyzantów, a jego
podopieczny już go prawie okiwuje. Już za kilka edycji turnieju
może zagrają razem w jednej drużynie. Wracają do całej imprezy,
następuje szybkie skrócenie ilości rozgrywanych meczy, do
pierwszej przegranej. Więc definitywnie kończymy udział w fazie
pucharowej po pierwszym meczu. Pozostaje nam dzielne kibicowanie
zaprzyjaźnionym drużynom. Z minuty na minutę szeregi uczestników
kurczą się, sprawy osobiste, praca inne zobowiązania i nie wszyscy
zostają do finału.
To tyle od Grześka, dzięki za super relację.
Ode mnie jeszcze garść statystyk:
Faza grupowa - klasyfikacja:
Grupa A:
1. Kopernika 1 – 7 pkt (4-1)
2. LM Zamelek – 4 pkt (1-2)
3. Los Latinos – 3 pkt (1-2)
4. Kopernika 2 – 2 pkt (1-2)
Grupa B
1. Anarchokomuna – 7 pkt (3-1)
2. Partyzant – 5 pkt (2-0)
3. Angola – 4 pkt (2-2)
4. Kobiece Dziatki – 0 pkt (1-5)
Ćwierćfinały:
Kopernika 1 – Dziatki 0:0 (karne: 4-1)
LM Zamelek – Angola 1:4
Los Latinos – Partyzant 1:0
Kopernika 2 – Anarchokomuna 0:2
Półfinały;
Kopernika 1 – Angola 0:1
Los Latinos – Anarchokomuna 0:0 (karne: 1:3)
Finał:
Angola – Anarchokomuna 3:1
Zwycięzca: Angola
Król Strzelców: Zmicer (Anarchokomuna) – 4 gole
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz