10.10.2017

"Turniej o Pietruszkę" - Korona 08.10.2017

Tym razem relacja samego Grzesia Bobera - legendarnego stopera Partyzanta, który uraczył nas swoją obecnością i grą.
Tak więc przeżyjmy to jeszcze raz!


W październikową niedzielę, pod krakowskim słonecznym niebem, spotykamy się na Turnieju o Pietruszkę. Miejsce szczególne dla wszystkich zagorzałych fanów, amatorskiej piłki. Stadion Korony po raz kolejny gości sympatyków piłki skopanej, tym razem w wykonaniu ludzi z różnych kontynentów. Na linii startu stawiają się liczne ekipy, ale jak to bywa niektórzy docierają w ostatniej chwili, zwłaszcza że na gwiazdy trzeba czekać najdłużej. Parę minut po dziesiątej uroczyste otwarcie całego przedsięwzięcia, przemówienie Kuby głównego organizatora, a następnie kapitanowie każdej z drużyn wygłaszają swoje ciepłe słowa, dla wszystkich uczestników. Po tym ceremoniale następuje losowanie grup całego turniej, największą niespodzianką jest gra w jednej grupie dwóch drużyn z półwyspu skandynawskiego. Korona to doskonałe miejsce do spotkania i odnowienia starych znajomości z pierwszych edycji PE.
Partyzant jak zwykle stawia się w bardzo szerokim składzie oraz apetytem na osiągnięcie jak najlepszego wyniku w całej rywalizacji. Skład jak zwykle eksperymentalny, do ostatniej chwili czekamy na bramkarza, nadwyżka zawodników powoduje że niektórzy mogą wspomóc inne drużyny, które mają braki kadrowe. Bartek miga się od grania i dowodzi gwizdkiem odliczając czas zawodów, nawet mu to sprytnie wychodzi. Na zawody z Bieszczadów przypałętał się Bober. Na trybunach spotykamy również ostoję Unicorna, Adama którego przekupili Dziatki do swojej drużyny, żeby zagrać parę minut. Ostatecznie Partyzant ląduje w grupie B, z takimi przeciwnikami jak: Anarchokomuna, Kobiece Dziatki oraz mistrzów z Angoli, los bywa przewrotny jak i również wyniki o których dalej w rozwinięciu.
Faza grupowa - mecz nr 1 :
Partyzant – AnarchoKomuna 0-0
Rozpoznanie rywala
Pierwszy mecz na turnieju toczył się w iście ślimaczym tempie. Przeciwnicy badali się nawzajem, jakby pierwszy raz ze sobą grali, pomimo tego że obie drużyny toczą ze sobą boje już przez dłuższy okres swojej przygody z Podgórską Ekstraklasą. Na to spotkanie przeciwnicy pojawili się w bardzo silnym i wyrównanym składzie, zaskakując swoim zaciekłem oporem pod naporem partyzanckich ataków, często groźnie kontrując. Kilkukrotnie piłka mija o milimetry słupek przeciwników, jednak ani razu nie trafia do siatki. Cała drużyna dociera się grając po raz pierwszy w takim składzie. Liczne zmiany pozycji i formacji robią duże spustoszenie w szeregach przeciwnika, który rozpaczliwie się broni. Pewnym punktem Anarchokomuny jest bramkarz który wnosi sporo spokoju w drużynie przeciwnika i jednocześnie wyprowadza szybkie i groźne kontry. Ostatecznie z dużą dozą niesmaku obu drużyn, na tablicy wyników widnieje całe zero do zera.
Mecz nr 2 :
Partyzant – KobieceDziatki 2-0 (Artek -2)
Kontrowersji ciąg dalszy
Na drodze Partyzanta staje bardzo dobrze znany przeciwnik wspomagany przez kobiece piłkarki uczestniczące w turnieju, na dodatek w pełnej sprawności jest Mario, oraz najnowszy nabytek Adam z Unicorna. Od pierwszych minut staramy się zaatakować wysoko przeciwnika i zdobyć pierwszą bramkę turnieju. Cały czas jest blisko ale wciąż bez bramki.
Dopiero w drugiej połowie pojedynku Bober zagrywa długą, wysoką piłkę do Artka, który wyprzedza bramkarza i muska piłkę głową, która ląduje ostatecznie w bramce. Ciśnienie zeszło z całej drużyny, kolejne zmiany wprowadzają rozluźnienie w szykach obronnych, co wykorzystują przeciwnicy wypuszczając zawsze groźnego Mario. Otrzymawszy piłkę z głębi pola, mknie jak szalony w stronę bramki Bartka, ale…. to pojawia się ręka Bobera, który to już raz… Mario pada jak długi, chwila refleksji i ocena sytuacji na chłodno, byli inni obrońcy, kończy się na wolnym, soczysty strzał poszkodowanego i chwyt brakarza. Chwila oddechu i ostatnie sekundy meczu i rajd Artka w swoim starym stylu, odpalając rockowe turbo, mija Waldka na obronie i uderza płasko w długi róg, ustalając wynik meczu.
Mecz nr 3 :
Partyzant – Angola 0-0
Nam strzelać nie kazano
Mecz z Mistrzami. Już sama zapowiedz wskazuję na bardzo ciężkie spotkanie. Tak też było, pomimo tego że przeciwnik był osłabiony, jak to głosił kapitan drużyny. Mecz rozgrywany w wyścigowym tempie, podkreślają to wszyscy sympatycy oglądający to spotkanie. Atak za atakiem pod bramką jednej jak i drugiej drużyny, cały czas ogromną ręką wychodzą bramkarze obu drużyn, naszego Bartka-bramkarza raz ratuje słupek i jego szybka reakcja, a drugim razem piłkę wybija z linii Piotrek. Żeby nie było mieliśmy również swoje szanse, czy to z kilku metrów Artek oraz Szymek jak i też z drugiej linii Piotrek, Kuba i Wojtek. W ostatniej akcji meczu Piotrek silnie zagrywa do Artka, który z metra...przebija piłkę nad poprzeczką ; ostatecznie wynik kończy się bezbramkowym wynikiem. Zadowala to obie drużyny przed finalnymi meczami. Partyzant kończy fazę grupową bez straty bramki,
i to trzy mecze pod rząd, chyba tak dawno nie było w oficjalnych meczach. Czas na szybką regenerację, odwiedziny w bufecie pod namiotem organizatorów, łyczek złotego płynu regeneracyjnego i pogawędki na trybunach.
Faza Pucharowa
Mecz nr 4:
Partyzant – Los Latinos 0-1
O jedną bramkę za dużo…
Pierwszy mecz ćwierćfinałowy w całym turnieju, wielkie nadzieje i wielkie szanse na ogólny triumf. Rozpoznawanie rywala, delikatne ataki, soczyste strzały, to za mało na hiszpańską mieszankę tiki-taki z włoskim catenaccio. Przeciwnicy sprytnie wykorzystują lukę w formację Partyzanta i posyłają kąśliwy strzał na bramkę Bartka, który rozpaczliwie interweniuje, trąca piłkę do której dopada na wślizgu Bober, aby wybić, ale napastnik przeciwnika doskonale kontroluje, piłkę i umieszczając ją w bramce. Pierwsza bramka stracona w całym turnieju, pobudza do dalszego działania. Piłka cały czas praktycznie krąży na stronie przeciwnika, ocierając się o słupek oraz końce rękawic bramkarza przeciwnika. Atak za atakiem, w końcówce spotkania, ustawienie hiper-mega-ultra-ofensywne jeden bramkarz, jeden obrońca i reszta w ofensywnie. Niby wszystko fajnie, ofensywnie, atakująco, ale bez bramki, i tak do ostatniego gwizdka. Lekki niedosyt? Raczej wielkie rozczarowanie całego turnieju. Partyzant po raz kolejny kończy spotkanie z niekorzystnym wynikiem.
Post scriptum
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle, jeśli chodzi o stronę sportową, w sferze duchowo-emocjonalnej jesteśmy zwycięzcami. Spędzamy wspólny czas w sympatycznej atmosferze. Śmiejemy się z własnych kiksów, z trawy co nas sama kiwała, wspominamy stare dobre czasy. Kuba już trenuje nowe pokolenie Partyzantów, a jego podopieczny już go prawie okiwuje. Już za kilka edycji turnieju może zagrają razem w jednej drużynie. Wracają do całej imprezy, następuje szybkie skrócenie ilości rozgrywanych meczy, do pierwszej przegranej. Więc definitywnie kończymy udział w fazie pucharowej po pierwszym meczu. Pozostaje nam dzielne kibicowanie zaprzyjaźnionym drużynom. Z minuty na minutę szeregi uczestników kurczą się, sprawy osobiste, praca inne zobowiązania i nie wszyscy zostają do finału. 
 To tyle od Grześka, dzięki za super relację.
Ode mnie jeszcze garść statystyk:
Faza grupowa - klasyfikacja:
Grupa A:
1. Kopernika 1 – 7 pkt (4-1)
2. LM Zamelek – 4 pkt (1-2)
3. Los Latinos – 3 pkt (1-2)
4. Kopernika 2 – 2 pkt (1-2)

 
Grupa B
1. Anarchokomuna – 7 pkt (3-1)
2. Partyzant – 5 pkt (2-0)
3. Angola – 4 pkt (2-2)
4. Kobiece Dziatki – 0 pkt (1-5)

 
Ćwierćfinały:
Kopernika 1 – Dziatki 0:0 (karne: 4-1)
LM Zamelek – Angola 1:4
Los Latinos – Partyzant 1:0
Kopernika 2 – Anarchokomuna 0:2

Półfinały;
Kopernika 1 – Angola 0:1 
Los Latinos – Anarchokomuna 0:0 (karne: 1:3)

Finał:
Angola – Anarchokomuna 3:1

Zwycięzca: Angola

Król Strzelców: Zmicer (Anarchokomuna) – 4 gole
























Brak komentarzy: