6.06.2011

Partyzanckie Catenaccio z Promilem

Zwycięski skład po meczu z Promilem. Stoją od lewej: Grzesiek, Alek, Mateusz,Bartek (bramkarz), Wojtek oraz Król Artur. Kucają od lewej: Jason, Bartosz, prezes Cuprinescu.

PARTYZANT – PROMIL 1:0

bramki:Wojtek
skład:Bartek – Jason, Grzesiek, Mateusz, Kuba – Bartek, Alek, Wojtek, Artek

Grzesiek o meczu.

Pora dziś na dokończenie weekendowego dwupaku meczowego. Jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić miał to być kolejny mecz o życie w wykonaniu Partyzantów. Przeciwnik mocniejszy niż wczorajszy Chaos, który nie pokusił się o podobną sensację jak w pierwszej rundzie. Promil to grupa młodych i bardzo ambitnych chłopaków, którzy za cel stawiają sobie w pierwszym sezonie w I lidze utrzymanie się i zajęcie jak najlepszej pozycji. Obie drużyny czekając na swoją kolej i wolne boisko, narobiły sobie smaku na dobrą grę, podglądając grę pretendentów do awansu, GTW oraz Gromu. Był to szybki i bardzo ładny mecz w wykonaniu obu drużyn, a stawką tego starcia był fotel lidera i bezpośrednie wejście do grona najlepszych.

Z lekkim opóźnieniem zaczynamy swój mecz. Pomimo, iż obie ekipy zebrały się w bardzo licznym gronie, decyzją Promila gramy szóstką w polu plus bramkarz - bo taką taktykę mają na nas. Pewnie to po podglądaniu przez ich kapitana naszego wcześniejszego meczu, ale mniejsza z tym, przecież wiadomo, że gramy to samo od wieków i niczego nowego przez noc się nie nauczymy. Od pierwszych minut drużyna Promila ruszyła do zdecydowanego i frontalnego ataku. Próbowali ataków środkiem pola, ze skrzydła, z kontry, pozycyjnie i czym tam jeszcze mogli, ale w tym wszystkim nie potrafili skutecznie zakończyć swoich poczynań. Partyzant natomiast mecz zaczął bardzo ślamazarnie, może to zmęczenie sezonem, może jakaś imprezka do rana, nie wiadomo. W przodzie brakowało świeżości, walki, wyjścia na pozycję jednym słowem wszystkiego co wczoraj było. Osamotniony Artek nie mógł za wiele zdziałać ze zwrotnymi obrońcami, którzy nie odstępowali go na krok.
Wojtek - strzelec jedynej bramki w tym spotkaniu.

Jedynym lekarstwem były długie piłki zagrywane na skrzydła i czasem ktoś tam do nich raczył dojść i próbował stworzyć coś konstruktywnego. Ataki Promila wcale z czasem nie ustępowały, wręcz nasilały się, duży wpływ miała nieskończenie długa ławka rezerwowych. Partyzant ratuje się jak tylko może aby nie stracić bramki, widzą że strata gola z tak agresywnym przeciwnikiem tylko rozwiąże worek z bramkami. Paradę weekendu zalicza Bartek, broniąc strzał z 2 metrów po kiksie któregoś z obrońców. Nie mieli oni dziś łatwego życia, obijani byli niczym wczoraj słupki, brali na siebie soczyste strzały przeciwników. W akcje obronne zaangażowany był nawet Artek, spędzając większość czasu na swojej połowie.

Upragniony gwizdek i koniec pierwszej części popisu bezradności. Garść ciepłych słów od trenejro Kozy i prezesa Cuprinescu, ogólne postanowienie poprawy i walki o korzystny wynik. Na słowach się skończyło prawie jak zawsze ponieważ początek drugiej połowy to nadal bezustanne ataki Promila. Kluczową akcją tego spotkania była nasza kontra wyprowadzona z głębi pola. Piłka jak po sznurku wędruje pomiędzy Partyzantami i w końcu trafia do Wojtka, ten bez namysłu przymierza, nastawia stopę na długi róg i strzela, piłka na nasze szczęście odbija się od rozpaczliwie interweniującego obrońcy i kompletnie myli zaskoczonego bramkarza. To było to, na co czekaliśmy całą tą edycję Podgórskiej Ekstraklasy, Partyzant nie musi gonić wyniku, musi go obronić. Jak na pierwszy raz wychodziło to całkiem nieźle, przerywanie ataków Promila z każdą chwilą było coraz łatwiejsze. Chłopaki wyraźnie podłamali się niefortunnie straconą bramką, nie pomagały nawet głośne okrzyki ich fanklubu.

Rozgrywanie piłki już nie wychodziło im tak jak w pierwszej połowie, tempo też siadło, do inicjatywy przechodzą czerwono-czarni, stopniowo krok po kroku zdobywają teren i wyprowadzają kontry, raz za razem coraz groźniejsze. Kilka razy piłka po naszych strzałach była dosłownie kilka centymetrów od przekroczenia linii bramkowej, ale na posterunku stał niski i bardzo wygimnastykowany bramkarz - choć ich nominalny brakarz to chyba chwilę grał w ataku, ale z taką rotacją w ich składzie ciężko bez wnikliwszej analizy dojść do ładu. W jednej z ostatnich akcji meczu ruszył nawet do rzutu rożnego aby stworzyć przewagę, niestety ten manewr się nie powiódł.
Trenejro Kozaninhio i jego urocza asystentka Maja.

Partyzant bardzo szczęśliwie dowozi korzystny wynik do końca spotkania. Zagrał słabo, ale wygrał. Obrona Częstochowy udała się znakomicie, lub jak ktoś woli włoskie catenaccio. Promilowi zabrakło opanowania i konsekwencji, chcieli za szybko zdobyć bramkę i zgarnąć łatwe punkty. Gdyby zagrali jak w pierwszym meczu otwartą i szybką piłkę, padłoby na pewno znacznie więcej goli. Wszyscy spodziewali się, że to będzie trudniejszy mecz niż wczorajszy, ale nikt nie sądził, że to będzie aż taka katorga dla piłkarzy i oglądających to spotkanie. Tak więc musimy zadowolić się chyba najmniej bramkostrzelnym spotkaniem w historii PE. Partyzant wraca do gry po chwilowych problemach natury mentalno – personalnej. Pourywaliśmy punkty komu się dało z dołu tabeli, teraz pora na pretendentów do mistrzostwa zespoły WNiG-u i Unikornu.

Weekendowy dwupak należy uznać za udany, może tak na przyszłość mecze ustawiać w takiej konfiguracji: sobota - niedziela? Czekając na kolejny pojedynek pozostaje nam szlifować formę i obserwować poczynania bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie. Liga nabiera rumieńców, każdy może wygrać z każdym.

Wielkie podziękowania dla Bartka za pewność w bramce i opierdzielanie na spokojnie wszystkich wokoło, dla Jasona za wygranie mnóstwa pojedynków główkowych z wyższymi od siebie przeciwnikami, dla Kuby i Mateusza za nieustępliwość w akcjach zaczepnych, dla Grześka za 102% swojej gry w 102 meczu, dla Bartka za przebiegnięte kilometry w tempie iście sprinterskim, dla Wojtka za bramkę, dla Alka za dobre zmiany i wreszcie dla Artka za to że nie musieliśmy znów oglądać jego cieszynek:P

Specjalne podziękowania dla sędziego , który bardzo płynie i skrupulatnie prowadził to spotkanie. Przewinienia rozkładały się równo po obu stronach, często stosowane było prawo przywileju, nie doszło do żadnej karygodnej pomyłki sędziowskiej. Sędzia poradził sobie z presją i obelgami płynącymi w jego stronę, zachowując przy tym bezstronność. Oby takich sędziów w naszej lidze pojawiało się jak najwięcej.

1 komentarz:

Hubert pisze...

Brawa dla Partyzanta za setne zwycięstwo w historii!!!