22.11.2009

Dreszczowiec w półfinale



PARTYZANT - SZARAŃCZA 2:3
bramki: Artek 2 - Paweł N. 2, Janek s.

Pierwszy mecz półfinałowy rodził się w bólach. Trzeba było sforsować płot, a dylematów natury moralnej mieliśmy co niemiara. Zaczęło się z godzinnym opóźnieniem i nie dotrwało do końca bo przyjechała Straż Miejska. Mandatów nie było, tylko dyskusje. Musieliśmy skończyć wcześniej. Zagraliśmy ok. 40 min pierwszego spotkania półfinałowego.
Samo spotkanie choć zażarte i wyrównane jakoś zeszło na drugi plan przez te prawne przepychanki.
Strzelanie zaczął Partyzant. Sprytnie rozegraną kontrą, z odrobiną szczęścia. Szarańcza odpowiedziała natychmiastowo akcją ze skrzydła - 1:1. Potem było dośrodkowanie z rzutu rożnego i Król Artur po wspaniałym wyskoku i uderzeniu głową drugi raz pokonał bramkarza gospodarzy. Potem rzut wolny dla Szarańczy, co prawda udało mi się sparować strzał ale przy dobitce byłem już bezsilny - 2:2. I tu wkroczyła Straż Miejska, na zegarze widniała 19 minuta spotkania.


Po chwili wznowiliśmy grę. Na dalsze 15 minut. W tym czasie gra po obu stronach lekko się taktycznie rozluźniła. Trochę chaosu wdarło się na boisko, każdy kątem oka spoglądał w kierunku Panów w oficerskich czapkach. Szarańczy udało się w tym czasie przeprowadzić akcję skrzydłem, jeden z czerwonych ograł dwóch Partyzantów i posłał piłkę między nogami wychodzącego bramkarza (mnie) do bramki. 2:3 Potem nie działo się już wiele, bo wszyscy myśleli o tym, żeby się już zwijać przed następną wizytą stróżów prawa.

Jutro rewanż na Koronie o godz 12.00 - spotkanie potrwa najprawdopodobniej trochę dłużej. Rewanż zapowiada się niezwykle ciekawie. Mama nadzieję, że będziemy mogli skoncentrować się TYLKO na piłce.

PS pierwsze zdjęcie można sobie powiększyć i poczytać regulamin Margaryny.

DRUGA ODSŁONA


PARTYZANT : SZARAŃCZA 4:4 (2:1)
bramki: Artek 2, Bartek, Koza - Mateusz P. 2, Tomek K., Paweł N.
pierwszy mecz 2:3; bilans 6:7
awans: SZARAŃCZA

Dziesięć minut przed końcem spotkania to Partyzant był w finale. Chwilę potem Artek wyszedł sam na sam z bramkarzem Szary i było by po sprawie ale ten nie dał się oszukać i zatrzymał Króla Artura. Zatrzymał też całego Partyzanta, który w ostatnich dziesięciu minutach najpierw stracił finał, a potem dogrywkę.

Przebieg meczu był niesamowicie interesujący. Partyzanci musieli gonić wynik z pierwszego spotkania. Udawało im się to całkiem dobrze, kontrolowali wynik przez 70 minut(graliśmy 2x 40 ze względu na krótszy 1 mecz). Zaczęło się od 1:0 - Artek główką, tyłem do bramki oszukał obronę rywali. Potem rzut rożny bije Szara, wprost na głowę najbardziej rosłego na boisku, swojego obrońcy a ten pakuje piłkę do siatki - 1:1

Potem wchodzi Rom. Wchodzi i wykłada piłkę Bartkowi, który strzałem w długi róg zdobywa bramkę dla Partyzanta. 2:1 - takim wynikiem kończy się pierwsza połowa. W jej końcówce Szara dała się zepchnąć czerwono-czarnym.

Po przerwie z zamieszania podbramkowego pada wyrównanie 2:2. Strzał był rozłożony na trzy raty, ale dotarł do celu. Wchodzi więc Rom. I za chwilę pada gol dla wicemistrzów - Artek znów znakomicie uderza głową. Radość jest wielka. Jeszcze większa, kiedy po zgraniu Artka pokonuje bramkarza Szarańczy Koza. Jest 4:2. A dalszą historię już znacie.

Zaryzykował bym stwierdzenie, że Szarańcza gra trochę jak drużyny Franza Smudy - muzyka ostatnich dziesięciu minut...

Piłkarze spod znaku Warki czekają w finale na zwycięzcę pojedynku Unicorn : 3go Maja. Pierwszy mecz tej pary już za tydzień.

Brak komentarzy: