Kolejny, coroczny zlot w Paczkowie przeszedł już do historii.
Jak zwykle oprócz meczyku (tym razem na trawie), bawiliśmy się w rezydencji Kuby, gdzie nie brakło jadła, trunków i wyskokowych tańców. Goście dopisali co można było obliczyć w ilości zajętego miejsca na dywanie.
Zjazd kończyliśmy na czeskiej stronie na spacerku integracyjnym i okazjonalnym piwku w parku.
Jeszcze dwa słowa o meczu okiem kibica:
PACZKÓW - PARTYZANT 11:4 (3:1)
bramki: Artek - 3, Michał - 1
skład: Hubert, Michał, Kuba, Bogna, El Gryko, Bartek, Artek ; gość: Jawor z kumplem
Mecz zaczęliśmy w strategicznym ustawieniu (Artek na bramce) by zaskoczyć rywala. I rzeczywiście, "Paczkowcy" mieli problem z przedarciem się pod naszą bramkę - nasza cała linia defensywna i ofensywna broniła dzielnie a zawodnicy z przodu mogli pograć sobie podaniami:). Ta sielanka niestety nie trwała długo - Artek znudzony na budzie ponaglał czas i w końcu wszedł w pole gry. W tym momencie nic już nie miało być takie same...
Zaczęło się od straty bramki, potem drugiej. Udało się odpowiedzieć jednym trafieniem (Artek zakręcił wokół dwóch obrońców i wcisnął strzał obok bramkarza). Do przerwy sytuacje były ale więcej nic nie wpadło.
Po zmianie stron nastąpiły kolejne roszady w polu by zupełnie zmylić przeciwnika - tym razem Bartek musiał stanąć na budzie (ze względu na kontuzję) co przyczyniło się ewidentnie do braku krycia środka pola.
Mimo to zaczęliśmy z animuszem - mocny strzał Bogny bramkarz rywala wybił wprost pod nogi Artka, który wcisnął drugą bramkę w meczu i do tysięcznej bramki zostało tylko jedno trafienie. Reszta partyzantów odetchnęłą z ulgą licząc że po tysięcznym trafieniu Artek wróci do gry zespołowej i będą mogli sobie trochę pokopać piłke:). Ich marzenia się w końcu ziściły - po kontrze prawą stroną, Artek wszedł w pole karne i płaskim strzałem pod pachą bramkarza, dobił licznik goli do 1000. Wszystkim spadł kamień z serca i można było zacząć grać na luzie. Od razu powstały nowe momenty - Kuba, Bogna, Michał i nawet Hubert dostawali się pod pole karne przeciwnika i atakowali bramkę rywala. W pewnym momencie mieliśmy tylko bramkę straty do Paczkowa - czwartego gola dla nas zdobył Michał uderzając za pola karnego (po zamieszaniu obrony rywala przy rzucie rożnym). Potem, niestety trochę zagalopowaliśmy się z radości do przodu i kilka kontr plus brak krycia w środku spowodował utratę kilku bramek. Pod koniec meczu daliśmy rywalowi postrzelać aby nie być niekulturalnym - w końcu cel meczu był już zrealizowany:)
Po zakończeniu spotkania odbyło się porównanie ilości błota na getrach i zawodnicy z największą ilością (znaczy z największym zaangażowaniem w meczu) dostali możliwość wypicia pierwszej kolejki.
Potem radośnie wrócilismy na bazę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz