22.04.2012
Obchody 5-lecia klubu: dzień pierwszy
Z hukiem grzmotów i błyskawic rozpoczęli Partyzanci pierwszy dzień obchodów 5-lecia istnienia swojej drużyny - Partyzanta Sródmieście. Na inauguracyjne spotkanie na sztucznym boisku - "Margarynie" przybyli najtwardsi z najtwardszych Partyzantów, by przy dźwiękach ucichającej burzy i w kroplach deszczu rozegrać przyjacielskie spotkanie z kolegami z Podgórskiej Ekstraklasy. Niestety rywal nie dopisał a właściwie nie było nikogo do gry ale to tylko potwierdziło w naszych chłopcach przekonanie, kto tak naprawdę jest prawdziwym pasjonatem futbolu w tym mieście.
Po krótkiej rozgrzewce i wymianie wzajemnych pochlebstw, Partyzanci doczekali się rywala do gry - młodą ekipę studenckich amatorów futbolu.
Mecz postanowiono rozegrać na "pełnym boisku", co miało być przedsmakiem tego, co czekało Partyzantów w dniu jutrzejszym.
Partyzant - Ekipa Amatorów 9:1
bramki; Artek - 5, Cuprinescu - 2, Grzesiek Bober - 1, Młody (gościnnie) - 1
skład: Hubert, Daniel W., Cuprinescu, Bartek, Grzesiu Bober, Artek plus gościnnie: Młody na bramce i dwóch w polu do asyst:)
Mecz rozpoczął się klasycznie - Partyzanci pozwolili rywalowi na strzelenie pierwszej bramki meczowej. To był fantastyczny wybieg taktyczny, który mógl zrodzić się tylko w umysłach największych taktyków futbolu, gdyż rywal poczuł sie zbyt pewnie i przez to został skarcony jak ojciec karze niesfornego syna. Zaczął Artek, strzelając 4 bramki by rozwiać wszelkie wątpliwości co do jego miejsca na liście partyzanckich strzelców. Potem w sukurs poszedł viceprezes Cuprinescu, który niczym głodna pantera, polował na każdą pilkę i każdy błąd rywala. Przeciwnik próbował co chwilę jakiejś ofensywnej akcji lecz za każdym razem jego ataki rozbijały się o tarcze-nogi partyzanckiej obrony, której trzon stanowili Grzesiu Bober, Hubert i Daniel. Strzegli oni bramki jak fortecy i rywal nie mógł się przebić w żaden sposób. Atak partyzantów dalej trwał - wkrótce podwyższył Artek (dokładne asysty Bartka!), potem Kuba i w końcu nawet Grzesiu walnął prawie z połowy boiska, sprowadzając rywala na psychiczne dno. W końcówce meczu trafił nawet jeden z młodych partyzanckich rekrutów co zesłało rywala na deski. Po godzinie gry padł ostatni gwizdek meczu i partyzancka brać z uśmiechem na twarzy powróciła do partyzanckiej kwatery na oficjalna część obchodów.
Przy okrągłym stole, w krakowskiej siedzibie Partyzanta zebrała się esencja tego, co w światowej piłce nożnej eksperci nazywają "śmietanką futbolu". Przy suto zastawionym stole popłynął wspomnień czar, przerywany kolejnymi wiwatami na cześć klubu, jego zawodników - dawnych i obecnych. Odbyła się również część multimedialna - na dużym ekranie mogliśmy powspominać najlepsze momenty w piłkarskiej historii klubu - od jego początków przy Cichym Kąciku - poprzez czasy "Korony" aż po techniczny futbol z ostatnich lat "Margaryny". Niejedna łezka w oku zapłonęła, niejeden kieliszek wzniesiono na wiwat. Po prezentacji partyzanci wyruszyli świętować na miasto a celem stał się klimatyczny Kazimierz z jego knajpkami i wąskimi uliczkami. Feta trwała dalej co też Piotrek "Koza" zaznaczył, wieszając koszulkę na przyulicznym znaku drogowym, informując wszem i wobec, kto bierze tej nocy miasto w posiadanie:) . Dopiero późno po północy nasi chłopcy mieli dosyć wrażeń i postanowili powrócić do domu, by krótko się odświeżyć przed jutrzejszym meczem przyjaźni z odwiecznym rywalem - Unicornem. Ale o tym, moi drodzy, przeczytacie w kolejnym odcinku tej pięknej karty partyzanckiej historii!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz