16.05.2011

Z Szarańczą jak zwykle jedną bramką...

Partyzant – Szarańcza 1:2
bramki: Wojtek – Szymon M., Paweł N.
skład: Bartek – Jason, Grzesiek, Krzyś II, Sochacki – Bartek, Gryko, Alek, Wojtek – Artek

Opis i komentarz: Grzesiek

Niedzielne spotkanie Partyzantów przed meczem obfitowało w powroty zza światów. Po dłuższej nieobecności do grania w barwach czerwono-czarnych wraca Wojtek, miejmy nadzieję że tym razem obejdzie się bez odnowienia kontuzji i długiej rekonwalescencji. Kolejnym graczem, którego zabrakło w wyjściowym składzie w kilku ostatnich spotkaniach, był Sochacki oraz Krzyś II. Chłopaki aż rwali się do gry po takim długim rozbracie z piłką. Jak pokazali na rozgrzewce nie zapomnieli jak się gra w piłkę, a każdy strzał zamieniali w bramkę. Pod koniec rozgrzewki na boisku pojawił się nasz boiskowy przywódca – Kuba. Niestety tym razem nie mógł z nami zagrać z powodu kontuzji, ale był całym sercem z nami na boisku. Zdążył nawet przeprowadzić przed meczową rozmowę motywacyjną, rozstawił zawodników po boisku i przystępujemy do meczu.

Z lekkim akademickim poślizgiem rozpoczynamy mecz. Obie ekipy dzieli zaledwie 2 punkty ale za to aż 4 pozycje. Ewentualna wygrana Partyzanta pozwoliłaby na przeskoczenie w tabeli drużyny Szarańczy. Zespoły przystępują do tego spotkania z myślą zdobycia kompletu punktów. Od samego początku widać było wyczekiwanie i czekanie na błąd przeciwnika. Partyzant szalał na skrzydłach, a Szarańcza atakowała środkiem boiska. Najgroźniejszą akcję pierwszej połowy czerwono-czarni przeprowadzili lewą stroną gdzie szybko i celnie wymienili kilka podać, w końcowej fazie akcji piłka trafiła do Wojtka, który miał trochę miejsca, zdołał sobie przełożyć piłkę na prawą nogę i uderzył po długim rogu. Zasłonięty bramkarz nie zdążył w porę wyłapać tego strzału. Na przekór historii ostatnich meczów Partyzanta w Podgórskiej Ekstraklasie, to my strzelamy pierwsi bramkę, już nawet ciężko sobie przypomnieć kiedy taka sytuacja miała miejsce. Staraliśmy się narzucić swoje dyktando gry i zdobyć kolejną bramkę. Jednak to się nie udaje i co raz nadziewamy się na kontry Szarańczy. Im bliżej końca pierwszej połowy tym bardziej zaciekle atakują przeciwnicy.

Po jednej z szybkich akcji kierują piłkę do pustej niemal bramki, ale Grzesiek rozpaczliwym wybija piłkę niemal z linii, kończąc swój wślizg na słupku ze spuchniętym kolanem. To było tylko ostrzenie, przed zmasowanymi atakami. Wszystko układało się po naszej myśli, budowaliśmy składne akcje, zmienialiśmy strony, rozciągaliśmy grę, Artek podawał i szukał sobie miejsca, jak opadł z sił zmienił się, a po wejściu wspierał obronę Partyzanta i krył rosłych obrońców. Czas prysł pod sam koniec pierwszej połowy, kiedy to po błyskawicznej wymianie piłek zawodnicy Szarańczy przedostali się pod pole karne Bartka, tam Szymon zrobił to co należy do zadań klasycznego snajpera, ładnie przyjął piłkę, obrócił się z nią mając obrońcę na plecach i oddał mierzony strzał tuż przy słupku. Z Partyzantów uszło powietrze i ledwo dowieźliśmy remis do przerwy.

Kilka mocnych słów w przerwie zrobiło swoje, zaczynamy drugą połowę od mocnego uderzenia i próbujemy zepchnąć rywala do defensywy. Na nasze nieszczęście plan realizujemy niemal w pełni, brakuje tylko tego jednego, bramki która ustawiłaby to spotkanie. Robimy akcje, wychodzimy z pressingiem, dośrodkowywujemy, kiwamy, ale strzały lądują albo w rękach bramkarza albo w siatce okalającej boisko. Super snajper Artek samotnie mija obrońców jak pachołki, ale kolejni wyrastają mu jak spod ziemi, osamotniony z przodu nie daje rady sam się przebić, partnerzy z zespołu zabezpieczają tyły przed ewentualnymi groźnymi kontrami, coraz rzadziej zapuszczają się do przodu. Strzały z bliska nie przynoszą efektu to próbujemy z daleka, najlepszą okazję miał Grzesiek który z powietrza uderzył wypiąstkowano piłkę po rzucie rożnym, uderzona futbolówka mija bramkę o milimetry. Po najładniejszej akcji w drugiej połowie, w której Artek wypuścił na wolne pole Bartka, piłka wychodzi na aut bramkowy po drodze odbija się od słupka. Zmarnowana okazja musiał się w końcu zemścić. Niechlujnie przeprowadzony atak, rozbija się na obrońcach Szarańczy którzy błyskawicznie rozpoczynają kontrę, dynamiczne wejście z lewej strony ogranie jednego z obrońców, przed bramką został już sam Bartek, wtedy w nieprzepisowy sposób do akcji wkracza Grzesiek i łapie przeciwnika, powalając go jak kłodę. Rzut wolny na śliskiej już murawie, to niemal bramka. Tak niestety stało się tym razem. Silnie bita piłka zmierzała niemal w sam środek bramki, po drodze mija nogi stojące w murze i przelatuje obok bramkarza. Szarańcza odmierza już sekundy do zakończenia meczu, szanują piłkę i grają na czas, wiedzą że stracili wystarczająco dużo sił w dzisiejszym pojedynku, a trzy punkty są jak na wyciągnięcie dłoni.

Ostatnie sekundy meczu i rozpaczliwy strzał Bartka ze znacznej odległości nie zmieniają już wyniku.
Spora konsternacja w obozie Partyzanta po niewykorzystanej okazji na zgarnięcie punktów, które mógłby oddalić od strefy barażowej. Padają coraz ostrzejsze słowa odnośnie gry zespołu i poszczególnych zawodników. „Nauczymy się grać w barażach” – to jeden z łagodniejszych komentarzy. Mamy jeszcze trzy i pół meczu do zagrania, aby poprawić naszą pozycję w tabeli. Zadanie do wykonania. Panowie pełna mobilizacja i kolejne mecze będą należały już do nas od pierwszych minut. Pokazaliśmy dziś że sił na dobrą grę starczy nam na pełne spotkanie, a nie tylko na pierwszą połowę.


Dzisiejsza gra wyglądała bardzo dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o krycie i rozbijanie ataków przeciwnika (pochwała dla Artka za liczne powroty pod swoje pole karne). Wyprowadzanie akcji nieco kulało, ale to bardziej z faktu iż ściśle trzymaliśmy się blisko przeciwnika niż szukaliśmy miejsca dla siebie. Szkoda, że po raz kolejny gramy tylko jednym nominalnym napastnikiem, czekamy z niecierpliwością na powrót na boisko Kozy i Romka, którzy odciążają Króla Artura. Postęp naszego wspólnego grania jest zauważalny, szkoda że wyniki za tym nie idą, gramy coraz więcej piłką co jest w sumie sporą nowością u nas i gramy tak od niedawna. Wykorzystujemy wszystkich wolnych zawodników zwłaszcza włączających się do gry bocznych obrońców. Napastnik musi dostać taką piłkę aby tylko przyłożyć nogę i zdobyć gola, podłączajmy się więcej do akcji ofensywnych. Co najważniejsze cały mecz starajmy się narzucić swój styl gry przeciwnikowi, chodzi nas na mecze coraz więcej róbmy więcej zmian i dawajmy z siebie więcej na boisku.

Sporo akcji zaczepnych przeprowadzali dziś nasi boczni obrońcy Jason i Sochacki oraz ich zmiennik Krzyś II. Jak plaster za rozgrywającymi Szarańczy podążał Bartek. Kapitalny powrót miał Wojtek, który dobry występ przypieczętował zdobyciem bramki, chuchajmy na niego i dmuchajmy aby kontuzje się jego nie imały, bo pożytku z niego mamy co nie miara. Odważnymi rajdami od bramki do bramki imponował dziś Sochacki, godnie zastępując Kubę. Trochę zagubieni dziś na boisku byli Gryko i Alek, ale mieli bardzo mało czasu na zaprezentowanie swoich możliwości, a poza tym ustawienie drużyny i konsekwencja taktyczna nie pozwalała im wyjść poza szablony. Artek robił to co do niego należało, szkoda że licznik strzelonych bramek dziś się zatrzymał, jest w formie ale wykazywać się większą cierpliwością i ciągle musi szukać swojego miejsca na boisku. Nie zawsze dostanie piłkę, nie każda akcja musi być rozgrywana przez niego, czasem musi się zadowolić odciąganiem obrońców.

Brak komentarzy: