ZZK - Partyzant 5:2 (1:0)
Bramki: Bart Rzońca, Siwy, Vashut, Balu, Tulos - Artek, Romek
Zgodnie z ostatnią tradycją z meczy ligowych i sparingowych wygrywamy z Partyzantem 5-2, po meczu, w którym przez praktycznie cały czas byliśmy stroną prowadzącą grę.
Przed spotkaniem chwila dla reporterów, szybka sesja z udziałem aparatu bez baterii, nie wróżyło to dobrze ale nie zrażeni ustawiliśmy się (siódemką w polu) na boisku w oczekiwaniu na pierwsze kopnięcie. To nastąpiło ze strony graczy Partyzanta, którzy wyjątkowo wystąpili nie w strojach w czarno-czerwoną szachownicę a w dziwnych różowych lejbikach- tak było bo to my byliśmy gospodarzami..
Wyjściowy skład: Semp- Woźnica-Jasiek-Bart Rzońca-Cebi-Tomczyk (DM)- Balu-Vashut, w odwodzie Siwy ("poczekasz na ławce i wejdziesz na nich na świeżości" ;) , Rimbaud, Miro (wielki szacun za przyjście na mecz o kulach) i Tulos- przybył na mecz spóźniony ale wkrótce miało się okazać, że zagrał po brazylijsku..
Szybko zdobywamy prowadzenie- ostra centra z rogu Bala, zdecydowane wejście Vashuta, który zgrywa piłkę kolanem w stronę bramki i mocny niszczący strzał Barta z ok.metra. Prowadziliśmy!
Gra wyglądała dobrze- przez większą część pierwszej połowy przebywaliśmy na połowie Partyzantów, w ataku pozycyjnym brakowało nam jednak ostatniego podania, skuteczności w strzałach. Trzeba przyznać, że często były oddawane z ostrego kąta, w sytuacji gdy aż prosiło się o prostopadłą piłkę w "trumnę". Bezbłędnie grał Terry z Bartem i Woźnicą. Terry grał ciałem, Woźnica robił wślizgi, wyprzedzał, Bart klepał.. Semp zaskoczył pewnym wprowadzaniem piłki do gry, co miał złapać to łapał. Tomczyk świetnie wywiązywał się z roli DM, w jednej sytuacji strzelał w znakomitej sytuacji ale skończyło się tylko na rogu. Brylował szybkością na skrzydłach Balu i Cebi, niżej podpisany w pierwszej połowie nie oddał żadnego strzału w światło bramki ale starał się dogrywać wchodzącym kolegom- w jednej sytuacji udało się stworzyć Balowi idealną sytuację, w innej "koszykarska zasłona" pozwoliła wyjść sam na sam Tomczykowi, tym razem jednak to bramkarz był górą. Siwy po wejściu na boisko co rusz czarował zwodami z mundialu, starał się brać na siebie ciężar prowadzenia gry, Tulos po wejściu popisał się krótkim dryblingiem i niezwykłym strzałem- lobem z okolic pola karnego, po którym piłka znalazła się na siatce Partyzantów. Rimbaud trzymał krycie, podłączał sie do akcji i przerywal co rusz ataki Partyzantów.
Było nieźle, o ile mnie pamięc nie myli w I połowie rywale nie stworzyli żadnej setki.
W drugiej połowie pierwszy groźny strzał Partyzantów zakończył się bramką. Załamka? Nie wczoraj. Bal tak zakręcił Skoczylasem, że ten nie wiedział co się dzieje i mocno wbił piłkę w pole karne a tam czekał na nią Siwy, który uderzył jak trzeba z pierwszej- płasko, mocno i celnie! Marnowaliśmy dużo sytuacji- dwukrotnie z linni bramkowej wybijali obrońcy, w poprzeczkę trafiali Tomczyk i Balu, sytuacji sam na sam niw wykorzystał Vashut. Wreszcie stało się- piłkę na naszej połowie przejął Tulos, minął zwodem rywala i popędził samotnie na bramkę. Następnie ograł stopera (Jasona?) i ze stoickim, zimnokrwistym spokojem dziubnął piłką nad wychodzącym bramkarzem, akcja meczu!
"Dobra, Tulos, ty może już zostań na obronie"- Miro zdawał się denerwować widząc naszą słabszą niż w I połowie grę obronną. I miał rację- wprawdzie jedno koszmarnie złe wybicie Terry'ego zaowocowało setką Partyzantów z której obronną ręka wyszedł Semp (owacje) ale za chwilę- podobna akcja do tej w której straciliśmy pierwszego gola, jeden z Partyzantów (Artek?) przepycha się z piłką i uderza z ostrego kąta. Lekko ale cholernie precyzyjnie. Sęp robinsonuje ale piłka jednak w sieci. Na szczęście niedługo potem odpowiadamy czwartym trafieniem, które zdobył Vashut, po udanym dryblingu w polu karnym trzeba było jeszcze wyciągnąć nogę ;) Przyznam szczerze, że nie widziałem jak piłka wpada do bramki. Fartowny gol. Na koniec standardowo nie potrafimy dobić rywala pudłując w dobrych okazjach. wpada tylko jeden gol- po przechwycie w środku Vashut podaje prawą (prawą!) nogę do Bala a ten bierze na plecy obrońcę i w jednej akcji pokazuje całą szybkość i technikę z nieziemskim spokojem kopiąc piłkę do sieci.
Koniec, wygrywamy. Zanim idziemy na zimne piwo rozgrywamy jeszcze sparring z Partyzantem i wynik okazuje się identyczny jak w meczu. Znów wygrywamy 5-2! Jeszcze szybka ucieczka przed krwiożerczymi hordami latających bestii i można już usiąść i porozmawiać. O meczu, o rywalach, o lidze.. Partyzantom życzymy pozostania w Ekstraklasie i kolejnych okazji do spotkań w przyszłym, oby lepszy sezonie!
Ruud Zajęcza Warga
(z bloga PE)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz