22.01.2009

Jak tam z pogodą?



Mój trening z Kubą na roztapiającym się śniegu

Jesteśmy sami na Koronie. Kuba oczywiście przyjechał pierwszy. Zjawiam się chwilę po nim. Kiedy dojeżdżałem na stadion, miałem pod kołami mokry zbity śnieg, który mnie rzucał na boki. Jestem już przy trybunach. Kuba robi jakieś zwodnicze przebieżki. Woda sączy się z dołu i z góry. To taka siąpiąca odwilż. Topnieje i pada. Idealne warunki dla rozmarzonych masochistów futbolu. Pytanie, czy ktoś jeszcze się zjawi, od kilku minut pływało w deszczówce zmieszanej z rozkładającym się śniegiem. Czy już wyobraziliście sobie jak wygląda murawa? Już nie ma bajecznie białego puchu, w który chce się lecieć i robić na nim beztroskie długie wślizgi. Jednocześnie nie ma jeszcze mowy o odkrytej trawie, w którą mogłaby wsiąknąć już cała zimowa woda. Jest za to mokry dogorywający śnieg pod którym trzyma się jeszcze warstwa opornej zmarzliny. W innych miejscach stoją już płytkie kałuże. Już i jeszcze. Dosłownie po kilku krokach z piłką mam mokro w butach. Po chwili zupełnie o tym zapominam. Dostrzegam Kubę, który biegnie gdzieś w siną dal, jakby pokazywał mi, żebym mu podał na dobieg. Piłka leci z dziką ochotą, którą starałem się jej nadać.
Po drodze rozchlapuje nowe kałuże. W końcu dopada do niej Kuba i szybko mi odkopuje. Nie mogę się doczekać aż do mnie doleci i znów będę mógł posłać ją Kubie. Jesteśmy jak dzieci. Dzikie dzieci. Powietrze jest oczywiście mokre, bo dalej siąpi, ale zupełnie nam to nie przeszkadza. Liczy się tylko możliwość kopania sobie tej żółtej piłki, jeden do drugiego, bez ciężaru nie pozałatwianych spraw. Liczy się tylko biegania po nią do boiskowych przerębli, kiedy zatrzyma się parę metrów obok w kleistym brudnym śniegu. Czysty naturalizm nas i matki natury.
Za którymś kolejnym razem piłka zatrzymuje się gdzieś na środku boiska. Kuba stoi przy jednej linii bocznej, a ja przy drugiej. Piłka jest dokładnie między nami. Stoimy. Potem w tym samym momencie zaczynamy biec w jej stronę. Coraz szybciej. Mijamy ją prawie równocześnie. Chce nam się potem robić to jeszcze wiele razy.
Krzysiek

4 komentarze:

szymekk pisze...

nje wierze w to co czytam.

Unknown pisze...

uwierz uwierz

szymekk pisze...

to brzmi jak opis miłości homoseksualnej

Unknown pisze...

tak, do piłki ;)